Drodzy czytacze.
Chciałbym wam złożyć najserdeczniejsze życzenia na nowy 2013 rok,
Wielu sukcesów tych codziennych z XXI wieku i tych rekonstrukcyjnych.
Ciekawych odkryć i rewelacyjnych źródeł.
Arek Przybyłok
Dear readers.
I would like to wish you very best in the following New Year,
many successes both in your everyday, 21st century life, and the reenactment one as well,
many interesting discoveries and even more great historic sources to be found.
Arek Przybyłok
Strony
▼
poniedziałek, 31 grudnia 2012
wtorek, 25 grudnia 2012
Klappenvisier i jego "prymitywizm"
Ostatnio w pewnej dyskusji padło sformułowanie, że przyłbica starszego typu z zasłoną na zawiasie czołowym, czyli w umgangssprache klappenvisier, klapka czy jak tam dalej chcecie jest prymitywny i staroświecki.
No i w sumie gdyby opierać się o zdjęcia z imprez to zdanie to byłoby prawdziwe. Klappenvisiery powszechnie noszone są do zbrojnikowych osłon kończyn i płatów nawiązujących stylistyką do tych spod Visby. Czasem nawet do pikowanych nogawic sięgających za kolano, a więc patentu zanikającego w połowie XIV wieku.
A źródła? A źródła mają w poważaniu ruch rycerski. Najwcześniejsze znane mi przedstawienia tych przyłbic pochodzą z lat 50tych XIV wieku. Takie hełmy przedstawiono na nagrobkach Johanna von Stein-Kallenfels:
A źródła? A źródła mają w poważaniu ruch rycerski. Najwcześniejsze znane mi przedstawienia tych przyłbic pochodzą z lat 50tych XIV wieku. Takie hełmy przedstawiono na nagrobkach Johanna von Stein-Kallenfels:
oraz grafa Johanna II von Katzenelnbogen:
Obaj panowie jak widać uzbrojeni są całkiem przyzwoicie. Pan ze Stein ma jakiś napierśnik o kulistym kształcie, jakieś płytowe osłony nóg i rąk oraz bogaty pas. Graf z Katzenelnbogen zaś ma kolczugę na ramionach, jakiś wysklepiony napierśnik, zbrojnikowe osłony nóg z chyba płytowymi osłonami łydek. O baaardzo bogatym pasie nawet nie wspominam. Oczywiście to, co nazywam napierśnikiem mogło być kirysem, mogło i zapewne było pokryte jakimś materiałem. Pewnie mogło być wykonane z dużej płyty napierśnej i licznych mniejszych zbrojnków. Pewnie mogło to wyglądać jak znana corazzina z mediolańskiego zamku Sforzów, jak kirysik z Hirschstein czy nasze zbroje z Siedlątkowa lub Borówka.
Czyli podsumowując początki: nie występuje z płatami, nie jest to przestarzały sprzęt dla kolesia z rękawicami po dziadku, w XIII wiecznych w swym pomyśle płatach, czy dla innego sołtysa z Koziejwólki. Mamy grafów i koniec.
Analizując przedstawienia z ukochanego między Odrą a Bugiem okresu "okołogrunwaldzkiego" znów mamy problem, gdyż noszą klappenvisiery kolesie uzbrojeni zgodnie z ówczesną modą. Patrz tympanon ze Strzelna. Pełna płyta na kończynach i napierśnik jak dla świętego Mikołaja.
Ale dalej. "Klapki" występują jeszcze długo po słynnej bitwie pod Grunwaldem. Najpóźniejsze znane mi przedstawienia pochodzą z końca lat 30tych XV wieku, a jedno nawet z 1444 roku.
Przykładowo Eberhard Stoltz von Gaubickelheim z 1439 nosi piękny napierśnik skrzyńcowy, z piękną wielofolgową szorcą. Ideał niemieckiej mody połowy wieku XV. A do tego przyłbica z zasłoną na zawiasie czołowym. Owszem, chyba ta zasłona jest wyciągnięta w szpic, ale jednak technicznie wciąż "prymitywna".
I na koniec jeden z moich ulubionych nagrobków. Któryś w numeracji Jan z Katzenelnbogen, tym razem zmarły w 1444 roku:
Pozostawię go Wam bez komentarza. Ale zwracam uwagę na ten "prymitywizm" i te "zapóźnienie".
I podsumowując jednym zdaniem: takiego wała, a nie Klappenvisier z płatami!
niedziela, 16 grudnia 2012
Filmik z Metropolitan Museum w NY
Nie mam czasu pisać... a może raczej ostatnio nie mam czasu zbierać materiałów by coś napisać.
Bo niby się to wydaje banalne, ale w sumie każdy post merytoryczny to jest kilka dni ślęczenia i sprawdzania, czy mam rację :) Przykładowo pracuję od dłuższego czasu nad postem o wypiekach w średniowieczu. Szukam form bułek, bułeczek i chlebów w XV wieku. Niby banalne, ale jednak znalezienie dobrej ikonografii z terenu dzisiejszej Polski to wyzwanie :/
Ale nie o tym miało być. Dla rozluźnienia i umilenia oczekiwania na pachnące bułeczki świetny filmik. Wielu pewnie go już od dawna zna. Ale jakby ktoś się z nim nie spotkał to polecam.
Bo niby się to wydaje banalne, ale w sumie każdy post merytoryczny to jest kilka dni ślęczenia i sprawdzania, czy mam rację :) Przykładowo pracuję od dłuższego czasu nad postem o wypiekach w średniowieczu. Szukam form bułek, bułeczek i chlebów w XV wieku. Niby banalne, ale jednak znalezienie dobrej ikonografii z terenu dzisiejszej Polski to wyzwanie :/
Ale nie o tym miało być. Dla rozluźnienia i umilenia oczekiwania na pachnące bułeczki świetny filmik. Wielu pewnie go już od dawna zna. Ale jakby ktoś się z nim nie spotkał to polecam.
niedziela, 9 grudnia 2012
Freha mode off
Witam
Po dłuższej przerwie w pisaniu mam małe ogłoszenie.
Jeżeli ktoś ma nurtujące go pytanie, chce podyskutować o kulturze materialnej i nie tylko to zapraszam na pw, maila, facebooka.
Człowiek dorasta i z czasem towarzystwo gimbusów przestaje mu odpowiadać. W efekcie uznałem, że wycofuję się z forum freha.pl.
Nie widzę sensu by dyskutować na forum publicum, rozdawać od tak materiały osobom, których zaangażowanie ogranicza się do napisania pytania, bez wcześniejszego sprawdzenia, że 3 strony wcześniej była już odpowiedź.
Stąd jeśli ktoś ma konkretne problemy to jeśli tylko będę w stanie, chętnie pomogę.
Po dłuższej przerwie w pisaniu mam małe ogłoszenie.
Jeżeli ktoś ma nurtujące go pytanie, chce podyskutować o kulturze materialnej i nie tylko to zapraszam na pw, maila, facebooka.
Człowiek dorasta i z czasem towarzystwo gimbusów przestaje mu odpowiadać. W efekcie uznałem, że wycofuję się z forum freha.pl.
Nie widzę sensu by dyskutować na forum publicum, rozdawać od tak materiały osobom, których zaangażowanie ogranicza się do napisania pytania, bez wcześniejszego sprawdzenia, że 3 strony wcześniej była już odpowiedź.
Stąd jeśli ktoś ma konkretne problemy to jeśli tylko będę w stanie, chętnie pomogę.
piątek, 9 listopada 2012
Stonehenge a sprawa polska
Na początek mały obrazek
Znany i lubiany krąg kamienny ze Stonehenge. Jak widać na załączonym obrazku, wokół obiektu poprowadzono drogę i postawiono parking dla turystów. W efekcie mamy taki oto widoczek na unikatowe kamyczki:
Piękne dziewicze kamyczki, piękny widok, piękny brak cywilizacji postneolitycznej... cud, miód i orzeszki.
A wiecie jakby to wyglądało w Polsce?
Obok postawili by kasę biletową, trzy budki z lodami, cztey z hod-dogami, pięć z balonikami i chińskimi zabawkami.. do tego baner reklamowy lokalnego producenta nagrobków, kilka przepełnionych koszy na śmieci i wielki napis RTS/ŁKS/WKS pany na samych kamieniach!
Nie wierzycie? Zapraszam choćby pod zamek w Olsztynie pod Częstochową, pod zamek w Niedzicy, na zamek Grodziec, Wawel, Malbork... no w sumie zapraszam gdziekolwiek!
Znany i lubiany krąg kamienny ze Stonehenge. Jak widać na załączonym obrazku, wokół obiektu poprowadzono drogę i postawiono parking dla turystów. W efekcie mamy taki oto widoczek na unikatowe kamyczki:
Piękne dziewicze kamyczki, piękny widok, piękny brak cywilizacji postneolitycznej... cud, miód i orzeszki.
A wiecie jakby to wyglądało w Polsce?
Obok postawili by kasę biletową, trzy budki z lodami, cztey z hod-dogami, pięć z balonikami i chińskimi zabawkami.. do tego baner reklamowy lokalnego producenta nagrobków, kilka przepełnionych koszy na śmieci i wielki napis RTS/ŁKS/WKS pany na samych kamieniach!
Nie wierzycie? Zapraszam choćby pod zamek w Olsztynie pod Częstochową, pod zamek w Niedzicy, na zamek Grodziec, Wawel, Malbork... no w sumie zapraszam gdziekolwiek!
środa, 7 listopada 2012
Telewizyjny onanizm
Kilka dni temu jedna z polskich telewizji wyemitowała program dokumentalny o Inscenizacji Bitwy pod Grunwaldem.
Chwała im za to. Program podobno był profesjonalny, podobno ciekawy, podobno nie był tendencyjny. Podobno, bo nie mam telewizora i nie widziałem.
Ale nie to jest ważne. Dla mnie zdecydowanie ważniejsza jest otoczka i zawierucha jaka powstała wokół filmidła. Nagle freha.pl komentuje, ludzie na fejsie komentują... Zachwyt i optymizm jak nie w tym kraju.
Wszystko fajnie, ale ludzie chwila refleksji.
Na fresze jest nas około 11000. W rzeczywistości zapewne kilku lub kilkunastokrotnie więcej. Cała ta zabawa, ze wszystkimi odcieniami szarości od festiwalu kiełbasy po ekstremalne wyprawy rekonstrukcyjne, trwa już kilkanaście może dwadzieścia kilka lat. Sam bawię się w to dobre 11 lat.
I do ciężkiej cholery jeden dobry film, który ma podsumować taki dorobek? Jeden? Jak widzę kolejną relację z Grunwaldu/Ogrodzieńca/ Fibździna w Teleexpresie, a chwilę później morsów witających Nowy Rok w przeręblu to mnie k*** strzela. Jak widzę ankietę, na bazie której ma powstać licencjat/ magisterka/ artykuł gdzie padają pytania o subkultury, wpływy masonerii, kodeks rycerski, kodeks braterski, kodeks zakonny, kodeks księżniczek i inne bzdety to mnie trzęsie. Trzęsie mną również gdy słyszę pytania o rozpalanie uczuć patriotycznych i czczenie pamięci bohaterów Wojny Saletrzanej.
I nie wiem czy w tym wszystkim to jest nasza, znaczy się przebierańców, wina czy durnych pytających?
Nie wiem czy przez lata wypychało się do odpowiedzi najgłupszego by zniszczył nam cały PR, czy wysyłało się najgłupszego by z dziwakami robił wywiad?
Nie wiem, naprawdę nie wiem...
Ale nie to jest ważne. Dla mnie zdecydowanie ważniejsza jest otoczka i zawierucha jaka powstała wokół filmidła. Nagle freha.pl komentuje, ludzie na fejsie komentują... Zachwyt i optymizm jak nie w tym kraju.
Wszystko fajnie, ale ludzie chwila refleksji.
Na fresze jest nas około 11000. W rzeczywistości zapewne kilku lub kilkunastokrotnie więcej. Cała ta zabawa, ze wszystkimi odcieniami szarości od festiwalu kiełbasy po ekstremalne wyprawy rekonstrukcyjne, trwa już kilkanaście może dwadzieścia kilka lat. Sam bawię się w to dobre 11 lat.
I do ciężkiej cholery jeden dobry film, który ma podsumować taki dorobek? Jeden? Jak widzę kolejną relację z Grunwaldu/Ogrodzieńca/ Fibździna w Teleexpresie, a chwilę później morsów witających Nowy Rok w przeręblu to mnie k*** strzela. Jak widzę ankietę, na bazie której ma powstać licencjat/ magisterka/ artykuł gdzie padają pytania o subkultury, wpływy masonerii, kodeks rycerski, kodeks braterski, kodeks zakonny, kodeks księżniczek i inne bzdety to mnie trzęsie. Trzęsie mną również gdy słyszę pytania o rozpalanie uczuć patriotycznych i czczenie pamięci bohaterów Wojny Saletrzanej.
I nie wiem czy w tym wszystkim to jest nasza, znaczy się przebierańców, wina czy durnych pytających?
Nie wiem czy przez lata wypychało się do odpowiedzi najgłupszego by zniszczył nam cały PR, czy wysyłało się najgłupszego by z dziwakami robił wywiad?
Nie wiem, naprawdę nie wiem...
czwartek, 1 listopada 2012
Little black dress for beggars
I have found another source, quite interesting one, telling about prices and dyes of clothes.
In 1578, Bartolomeus Wittich from Naumburg (living Cieszyn) gave 100 guldens (sic!) to the poorhouse to enable buying a black cloth for its residents. There is no information how much of it has been bought but it is known that there was about 7 ells per man and 5 ells per women.
I think that fact of buying black textile for those poor shows low price of it.
piątek, 19 października 2012
Nowi członkowie projektu
Die Diebgasse to projekt mający za cel odtworzyć margines społeczny w późnym XV wieku. Pod hasłem margines rozumiem zarówno żebraków jak i zakapiorów z ciemnej uliczki, katów i błaznów.
Ale czym by była ulica Złodziejska i margines bez szczurów. Stąd też nasze szeregi powiększyły się o dwóch przedstawicieli tej profesji.
Die Diebgasse is a project meant for reconstrution of society margins in late 15th century. In those margins I consist beggers, thugs, executioners and jesters as well.
But the real Thief's Street would be incomplete without rats. This is why our group enlarged with two guys from that spieces.
Ale czym by była ulica Złodziejska i margines bez szczurów. Stąd też nasze szeregi powiększyły się o dwóch przedstawicieli tej profesji.
Die Diebgasse is a project meant for reconstrution of society margins in late 15th century. In those margins I consist beggers, thugs, executioners and jesters as well.
But the real Thief's Street would be incomplete without rats. This is why our group enlarged with two guys from that spieces.
Katar (Catarrh)
Tyfus (Typhus)
sobota, 13 października 2012
Pilosi czyli beboki
Znod żech papióry z XI wieku, w kreych som kieby beboki. Bebok to na Ślůnsku diosek kery mjyszko kole chałpy. Smyko śe po chlywach a sklepach. Bebok mo kole půł myjtrai, na puklu pelc i epne slypia. Po ćmoku może bajsnąć w palec kery spod sztepdeki wystyrcza.
Znalazłem własnie dokument z XI wieku, w którym jest mowa o demonach jak beboki. Bebok to na Śląsku taki diabeł domowy. Przesiaduje on w piwnicach i obejściu. Ma około pół metra wysokości, wielkie oczy i porośnięty jest ciemnym futrem. W nocy może podgryzać palce u stóp dzieci.
I have found a document (11th cent.) telling about kind of demons, in Silesia called 'beboki'. 'Bebok' is a Silesian name for house-demon who hangs out in cellars and farmyard. He is 1,5 meters tall, has huge eyes and is all covered with fur. At night, he can bite child's toes if they are stick out the duvet.
Burchardus Wormatiensis, Decretum, lib. XIX, cap. 5.
Znalazłem własnie dokument z XI wieku, w którym jest mowa o demonach jak beboki. Bebok to na Śląsku taki diabeł domowy. Przesiaduje on w piwnicach i obejściu. Ma około pół metra wysokości, wielkie oczy i porośnięty jest ciemnym futrem. W nocy może podgryzać palce u stóp dzieci.
I have found a document (11th cent.) telling about kind of demons, in Silesia called 'beboki'. 'Bebok' is a Silesian name for house-demon who hangs out in cellars and farmyard. He is 1,5 meters tall, has huge eyes and is all covered with fur. At night, he can bite child's toes if they are stick out the duvet.
Fecisti pueriles arcus parvulos et puerorum suturalia et proiecisti sive in cellarium sive in horreum tuum, ut satyri vel pilosi cum eis ibi iocarentur, ut tibi aliorum bona comportarent et inde ditior fieres.
Czy robiłeś dziecinne, maleńkie łuki i suknie dziecięce i wrzucałeś je do swojej piwnicy lub stodoły, by satyry, czyli kosmacze, bawiły się nimi, żeby przynosili Ci dobra cudze, byś dzięki temu stał się bogatszy.
Have you ever made any children's small bows and child's clothes and throw them into your cellar or barn for satyrs for their amusements and to make them carry you somebody else's goods which could make you more wealthy.
Burchardus Wormatiensis, Decretum, lib. XIX, cap. 5.
wtorek, 9 października 2012
Obstrukcja historyczna
Jak pod względem poglądów nie lubię niejakiego Wojciecha Cejrowskiego, to bardzo podobał mi się program pt. Co mnie wkurza?
Biorąc z niego dobre wzorce mam zamiar dzisiejszy wpis poświęcić mocno irytującemu mnie zjawisku.
Czemu do ciężkiej cholery wszelkie Sromowce Niżne muszą mieć "festyny historyczne", "bractwo rycerskie" i "turniej"?
Oglądam sobie ogłoszenie na freha.pl i widzę Dni REKONSTRUKCJI. Wchodzę na stronę promującą to wydarzenie i widzę to:
Biorąc z niego dobre wzorce mam zamiar dzisiejszy wpis poświęcić mocno irytującemu mnie zjawisku.
Czemu do ciężkiej cholery wszelkie Sromowce Niżne muszą mieć "festyny historyczne", "bractwo rycerskie" i "turniej"?
Oglądam sobie ogłoszenie na freha.pl i widzę Dni REKONSTRUKCJI. Wchodzę na stronę promującą to wydarzenie i widzę to:
Innym razem widzę relację z turnieju RYCERSKIEGO w Maszewie (wygwizdowiu z 3000 tysiącami ludzi). I tam kwiatki jak to:
za: galeria.maszewo.pl
Albo coś co się nazywa Kampusem HISTORYCZNYM Włodzienina...
Po co to komu? Czy nie wstyd niektórym nazywać sznurka od snopowiązałki przy wcale fajnym hełmie rekonstrukcją? Nie można zadbać, uszyć, zrobić jak trzeba? Nie wymagam by każdy miał ręcznie tkane gacie. Wystarczy nie kombinować jak koń pod górkę, wziąć pierwszego z brzegu Osprey'a i zamówić na wzór kolorowego obrazka z wnętrza.
Albo ostatni seledynowy rycerz, który został moim ulubieńcem. Możemy mu zrobić rozbiór jak w 1795 roku.
-hełm: z X-XII wieku. Akceptowalny, ale po kiego dodano osobno donitowany nosal w formie krzyża to pominę. Ma za to czepiec kolczy.
-korpus: coś... jakiś brązowy chałat o bliżej nieokreślonej formie, a na to okołorycerska tunika z około XIII wieku w najbrzydszym kolorze jaki widziałem. Podszyta czernią, a kliny w kroku zjadły mole.
-pasek: nie wiem czym jest, ale przy nim wisi źle uszyta torebka z XIV lub XV wieku. Czemu źle uszyta? Bo pasek nie tak zrobiony, bo mogę postawić butelkę dobrej whisky, że otwór też źle ma zrobiony. Jakby nie można szyjąc doszyć paska jak należy, i wyciąć otworek w dobrym miejscu.
-buty: wysokie, zapinane na haftki, takie mocno wikińskie bym powiedział, więc przeskakujemy z XV na IX-X wiek.
-tarcza: w kształcie XIIIwieczna, brzydka, kolorystycznie niestrawna i obita skórą...
-rękawice: spawalnicze w kolorze krwistej czerwieni
-szabla: na tym znam się trochę słabiej, ale nie kojarzę tak mocno wygiętej średniowiecznej szabli... czyżby XVI-XVII wiek?
I czemu na imprezie edukacyjnej pokazuje się takich ludzi? Czy przypadkiem nie jesteśmy winni odbiorcy, nieważne jak głupiemu, odrobinę rzetelności? A noś sobie pod spodem termoaktywną koszulkę, byleby dzieciak w Maszewie czy Włodzieniu nie miał potem obrazu rycerza noszącego tarczę ze znaku drogowego.
Myślałem, że pewne rzeczy już minęły, ale cholera są jak łupież... nawracają.
ps
mam nadzieję, że oburzeni autorzy nie usuną zdjęć... ale spokojnie, jak co mam je zapisane :)
piątek, 5 października 2012
FEW WORDS ABOUT COLOURS OF MEDIEVAL TEXTILES.
The title of this post says about 'few words', so I want to give you simple statistics without any dwelling:
blue: 35%
black: 31,5%
red: 10,5%
grey: 9%
green: 6%
brown: 5%
white/colourless: 3%
What is really worth our attention, all those clothes I could define as, theoreticly, the most expensive are mostly dyed in black. Except that hue, blue and red are the next used most often.
There are similar descriptions from Cracov, relating to local townsmen and gentry. Thanks to them, we can compare popularity of used colours in both cities and find out that black was on the first place.
It is pretty easy to make a conclusion. Silesian bourgeoisie of middle and higher class prefered high quality black and red colours. The domination of blue dye is, probably, caused by its low price. Easiness of gaining a woad (Isatis tinctoria) could reduce colouring costs. To proof this claiming I need to mention about some notes telling about selling a blue and undyed cloth in the same price. What is more, Beguines from Lübeck were required to wear blue-coloured clothes.
Kilka słów o kolorach
Zacząłem sobie czytać opracowanie spisów mienia żydowskiego z 1453 z Wrocławia.
Obok setek i tysięcy guldenów, groszy, pierzyn i koszulin znalazłem jedną niezwykle istotną rzecz. Kolory ubrań:)
Słów miało być wedle tytułu kilka, więc od razu podam statystyki. Odnotowano 200 razy ubranie wraz z kolorem sukna z jakiego je wykonano. Procentowo rozkład kolorów wygląda tak:
niebieski: 35%
czarny: 31,5%
czerwony: 10,5%
szary: 9%
zielony: 6%
brązowy: 5%
biały/niebarwiony: 3%
Warto odnotować, że wśród ubrań, które określiłbym wydzielonymi, teoretycznie najdroższymi dominuje czarny, a dalej niebieski i czerwony.
Badania dla porównywalnych opisów z Krakowa, dla lokalnych mieszczan i szlachty pozwalają sądzić, że szczególną popularnością cieszył się również czarny.
Wniosek z tego płynie dosyć prosty. Wśród klasy średniej i wyższej mieszczaństwa śląskiego popularnością cieszył się dobrej jakości kolor czarny i czerwony. Prawdopodobnie dominacja koloru niebieskiego jest spowodowana jego ceną. Łatwy dostęp do urzetu obniżał koszty farbowania. Dobrym dowodem na to twierdzenie są zapiski, że niebieskie sukno sprzedawano w cenie niebarwionego, a lubeckie beginki miały obowiązek nosić się w tym właśnie kolorze.
PS
Uprzedzając jednak wysyp mrocznych "czarnuchów". Zafarbujcie sobie wełnę urzetem na czarno a potem zastanawiajcie się, czy można używać kupnej czarnej!
Słów miało być wedle tytułu kilka, więc od razu podam statystyki. Odnotowano 200 razy ubranie wraz z kolorem sukna z jakiego je wykonano. Procentowo rozkład kolorów wygląda tak:
niebieski: 35%
czarny: 31,5%
czerwony: 10,5%
szary: 9%
zielony: 6%
brązowy: 5%
biały/niebarwiony: 3%
Warto odnotować, że wśród ubrań, które określiłbym wydzielonymi, teoretycznie najdroższymi dominuje czarny, a dalej niebieski i czerwony.
Badania dla porównywalnych opisów z Krakowa, dla lokalnych mieszczan i szlachty pozwalają sądzić, że szczególną popularnością cieszył się również czarny.
Wniosek z tego płynie dosyć prosty. Wśród klasy średniej i wyższej mieszczaństwa śląskiego popularnością cieszył się dobrej jakości kolor czarny i czerwony. Prawdopodobnie dominacja koloru niebieskiego jest spowodowana jego ceną. Łatwy dostęp do urzetu obniżał koszty farbowania. Dobrym dowodem na to twierdzenie są zapiski, że niebieskie sukno sprzedawano w cenie niebarwionego, a lubeckie beginki miały obowiązek nosić się w tym właśnie kolorze.
PS
Uprzedzając jednak wysyp mrocznych "czarnuchów". Zafarbujcie sobie wełnę urzetem na czarno a potem zastanawiajcie się, czy można używać kupnej czarnej!
czwartek, 4 października 2012
Etos, Patos i Domestos®
I zasada zachowania energii w rekonstrukcji:
Im gorsze szmaty i prześcieradła spowijają twe członki, tym większy etos rycerski w duszy!
Dowód twierdzenia
Im gorsze szmaty i prześcieradła spowijają twe członki, tym większy etos rycerski w duszy!
poniedziałek, 1 października 2012
Grodziec 2013
Hiems insueta tempore insolito Wratislaviae Frigiore immenso et sine exemplo Wratislaviensem provinciam in fine Septembris mensis premente sexta deinde Octobris die tanta nivium congeries descendit, Sudeti sitis insolitum celi regorem augentibus, ut omnem regionem spissitudine grossa vestiret et pro autumpno gelidam hiemem induceret.
Rota Pana Kacpra ma przyjemność zaprosić na kolejny międzynarodowy popis rot zaciężnych na zamku Grodziec. Jest to kameralna impreza dla grup i osób odtwarzających 2 połowę XV wieku.
Jak co roku przewidujemy popis roty, manewry piechoty oraz rozbudowane gry wojenne w niesamowitych okolicznościach przyrody. Jak zwykle stawiamy na wysoki poziom. Stąd prosimy osoby które nie były u nas dotychczas lub były przed kilku laty o przesłanie zgłoszenia na adres:
arkadiuszprzybylok@gmail.com
... wraz z aktualnymi zdjęciami. Do imprezy pozostało wiele czasu. Stąd jeśli zajdzie potrzeba członkowie RPK chętnie pomogą w dopięciu szczegółów na ostatni guzik. Osoby odwiedzające nas regularnie prosimy o potwierdzenie przyjazdu.
Ostrzegamy jednocześnie, że od kilku lat zamek Grodziec nieziemnnie wita nas wyjątkowo chłodno. Gdy w reszcie kraju panowała odwilż tam wciąż zalegał śnieg i trzaskał mróz. Stąd prosimy o zaopatrzenie się w odpowiednio ciepłe ubrania i mocno zakonserwowane buty.
Na zamku istnieje możliwość wynajęcia ocieplanego pomieszczenia na nocleg. Jednak polecamy spać w komnatach historycznych.
Jak co roku zorganizowana będzie wspólna, zrzutkowa kuchnia, przy której do pomocy zobligowani są wszyscy uczestnicy.
Obviously, main condition is a high level of historic reconstruction. This is why we need to ask all persons who will come for the first time and all those, who have been in Grodziec few years ago, to send an application to the mail:
arkadiuszprzybylok@gmail.com
… with their present photos attached. There still is much time. So, if there is such need, Rota's members will gladly help in any case.
Last few years in Grodziec were extremely cold and snowy. It is improtant for you to provide yourselves with really warm clothes and have well impregnated shoes.
There will be a possibility to rent warmer rooms, however, we recommend historic chambers for the night.
Kitchen will be run in common and equipped with all products bought thanks to our general collection.
Arrive and enjoy with participation in this great historical event!
Więcej informacji/ For more informations
sobota, 29 września 2012
Łuk późnogotycki
Natrafiłem ostatnio na dyskusję na temat łuków w II połowie XV wieku. Pojawiło się trochę źródeł, głównie włoskich i niemieckich. Natchniony przekopałem naszą ikonografię by dowiedzieć się jak to wygląda na wschód od Odry, a wciąż na zachód od Azji. Wnioski są dosyć ciekawe :)
Przedstawień z zakresu około 1450-1520 jest niewiele, raptem 8 dzieł sztuki (zapewne coś przegapiłem, ale to i tak nieznaczna próba). Po drugie, ogół łuków przedstawiona została po magicznej granicy roku 1500. Po trzecie charakter postaci strzelających z łuku śmierdzi siarką, czosnkiem, kumysem i koczowniczym brudem na kilometr. Normalnie bije z obrazu odorem poganiacza owiec.
Mimo to pozwolę sobie przedstawić te kilka obrazków:
1) Mszał Katedry Krakowskiej, AKMW, nr 2 KP, k. XVII, Kraków około 1450.
Dziki człowiek, postać fantastyczna z łukiem refleksyjnym.
2) Męczeństwo św. Sebastiana, Haczów kościół WNMP, 1494 rok.
Postaci złe używające łuków refleksyjnych.
3) Łakomstwo, Wrocław kościół św Bernardyna (ob Muzeum Narodowe we Wrocławiu), około 1500.
Łuk refleksyjny, postać biblijna, o negatywnym charakterze.
4) Męczeństwo św Urszuli i 11 000 dziewic, Wrocławska Katedra, 1500-1506.
Łuk refleksyjny w rękach Huna... mało wiarygodne przedstawienie, silna stylizacja.
5) Zmartwychwstanie, Ziębice kościół św. Jerzego, około 1506
Łuk refleksyjny. Postać ubrana na wschodnią modłę, zdecydowanie o charakterze negatywnym.
6) Męczeństwo św. Urszuli, Gosprzydowa kościół św. Urszuli, około 1510 rok.
Znowu zły Hun i jego wschodnie zabawki.
Wszystkie powyższe ilustracje niosą ze sobą duży ładunek negatywnych emocji. Przedstawiono na nich postaci złe, antyczne i obce kulturowo. Jednakże znalazły się dwa chlubne wyjątki w zbiorze:
7) Tryptyk Trójcy Świętej, Krakowska katedra, około 1467 roku.
Łuk refleksyjny został tu upuszczony przez św. Eustachego.
Za dzieciakiem z mieczem widzimy łuk refleksyjny zawieszony na ścianie. Kolejny niesie osobnik ubrany na modłę wschodnią.
Łuk wedle popisów rot zaciężnych u schyłku średniowiecza nie był praktycznie używany bojowo, a przynajmniej nie przez zawodowców. Mimo to wciąż sprawdzał się jako broń myśliwska zapewne również dla obrony miasta czy sioła. U schyłku XV wieku obserwujemy wyraźny zwrot Królestwa Polskiego ku wschodowi. Coraz więcej pojawia się elementów wschodnich, coraz częściej sprowadza się ruskie tarcze (nawet na Śląsk). Sądzę więc, że ta bezsprzeczna dominacja łuku refleksyjnego w ikonografii świadczy, że to właśnie łuk wschodni używany był na terenie dzisiejszej Polski... a nie jakieś angielskie wymysły. Autor malował co widział na własne oczy :)
Literatura:
M. Glinianowicz, Elementy uzbrojenia na późnośredniowiecznych malowidłach z kościoła w Haczowie, Acta Militaria Mediaevalia, t. IV, 2008, s. 61-85.
M. Głosek, L. Kajzer, Łuk średniowieczny znaleziony w Brzegu, Silesia Antiqua, vol. 19, 1977.
T. Grabarczyk, Piechota zaciężna Królestwa Polskiego w XV wieku, Łódź 2000.
Malarstwo Gotyckie w Polsce, red. A. Labuda, K. Secomska, Warszawa 2004.
wtorek, 18 września 2012
Obol zmarłych
Moneta we wczesnośredniowiecznym gronie z reguły nikogo nie dziwi. Postpogańskie zwyczaje przetrwały jeszcze przez wieki po chrystianizacji Słowiańszczyzny. Jednym z najbardziej trwałych przejawów pogańskich wierzeń i praktyk było składanie zmarłemu darów grobowych. Najczęściej były to drobne przedmioty codziennego użytku: nóż z osełką, krzesiwo, czasem kilka monet, rzadziej naczynie gliniane. W grobach bogatszych pojawiają się oczywiście broń i inne symbole statusu.
Wraz z rozwojem sieci parafialnej pewne zwyczaje zanikają. Jednakże drobne ich przejawy możemy obserwować w późnym średniowieczu, a nawet w czasach nam bliższych. Do najmocniej zakorzenionych w tradycji europejskiej należy zwyczaj składania monety do grobu zmarłego. Zależnie od regionu miejsce i ilość monet jest zmienna.
Najbardziej efektownie prezentuje się zaś moneta w ustach zmarłego. Zwyczaj ten wywodzony ze starożytności ma zapewnić zmarłemu możliwość opłacenia przejazdu w zaświaty.
Na terenie dzisiejszej Polski wedle M. Dzika zarejestrowano 305 grobów średniowiecznych i nowożytnych w 111 miejscowościach, w których to odkryto monety w rejonie czaszki denata. Z tych trzech setek około 70 pewnie zawierało obol zmarłych. Nie jest to niestety katalog pełen.
W trakcie swoich badań natrafiłem na dwa kolejne stanowiska z czterema monetami w ustach zmarłego.
Przed drugą wojną światową na terenie placu Kościelnego w Bytomiu w trakcie badań natrafiono na czaszkę z zielonym nalotem na podniebieniu. Niestety sama moneta uległa korozji. Jedynie kontekst znaleziska pozwala sądzić, że zmarłego pochowano pod koniec XIV wieku.
Drugim stanowiskiem jest Bielsko, gdzie w trakcie badań kościoła św. Mikołaja w trzech grobach z najstarszej fazy użytkowania cmentarza znajdowały się obole zmarłych. Zidentyfikowano tylko jedną z tych monet. Był to halerz wrocławski z emisji 1505-1511.
Ten drobiazg pozwala jednoznacznie pokazać, jak długo przetrwały na naszych ziemiach pogańskie zwyczaje.
Literatura:
M. Dzik, Znaleziska monet na cmentarzysku- próba interpretacji zjawiska, [w:] Funeralia Lednickie Spotkanie 9, Środowisko Pośmiertne człowieka, red. W. Dzieuszycki, J. Wrzesiński, Poznań 2007, s.79-88.
F. Pfützenreiter, Beuthen: Beu. Fundplatz: Klosterplatz. Bericht, Beuthen O/S 1935, maszynopis, archiwum Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu.
J. Pierzak, Wyniki badań archeologicznych, przeprowadzonych na stanowisku 32- rejon kościoła św. Mikołaja w Bielsku-Białej w roku 1996, Katowice 1996, maszynopis, archiwum Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach, delegatura w Bielsku-Białej.
Wraz z rozwojem sieci parafialnej pewne zwyczaje zanikają. Jednakże drobne ich przejawy możemy obserwować w późnym średniowieczu, a nawet w czasach nam bliższych. Do najmocniej zakorzenionych w tradycji europejskiej należy zwyczaj składania monety do grobu zmarłego. Zależnie od regionu miejsce i ilość monet jest zmienna.
Najbardziej efektownie prezentuje się zaś moneta w ustach zmarłego. Zwyczaj ten wywodzony ze starożytności ma zapewnić zmarłemu możliwość opłacenia przejazdu w zaświaty.
Na terenie dzisiejszej Polski wedle M. Dzika zarejestrowano 305 grobów średniowiecznych i nowożytnych w 111 miejscowościach, w których to odkryto monety w rejonie czaszki denata. Z tych trzech setek około 70 pewnie zawierało obol zmarłych. Nie jest to niestety katalog pełen.
W trakcie swoich badań natrafiłem na dwa kolejne stanowiska z czterema monetami w ustach zmarłego.
Przed drugą wojną światową na terenie placu Kościelnego w Bytomiu w trakcie badań natrafiono na czaszkę z zielonym nalotem na podniebieniu. Niestety sama moneta uległa korozji. Jedynie kontekst znaleziska pozwala sądzić, że zmarłego pochowano pod koniec XIV wieku.
Drugim stanowiskiem jest Bielsko, gdzie w trakcie badań kościoła św. Mikołaja w trzech grobach z najstarszej fazy użytkowania cmentarza znajdowały się obole zmarłych. Zidentyfikowano tylko jedną z tych monet. Był to halerz wrocławski z emisji 1505-1511.
Ten drobiazg pozwala jednoznacznie pokazać, jak długo przetrwały na naszych ziemiach pogańskie zwyczaje.
Literatura:
M. Dzik, Znaleziska monet na cmentarzysku- próba interpretacji zjawiska, [w:] Funeralia Lednickie Spotkanie 9, Środowisko Pośmiertne człowieka, red. W. Dzieuszycki, J. Wrzesiński, Poznań 2007, s.79-88.
F. Pfützenreiter, Beuthen: Beu. Fundplatz: Klosterplatz. Bericht, Beuthen O/S 1935, maszynopis, archiwum Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu.
J. Pierzak, Wyniki badań archeologicznych, przeprowadzonych na stanowisku 32- rejon kościoła św. Mikołaja w Bielsku-Białej w roku 1996, Katowice 1996, maszynopis, archiwum Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach, delegatura w Bielsku-Białej.
niedziela, 16 września 2012
O dostępie do źródeł
Natchniony bezecnymi głupotami pewnego studenta dziennikarstwa pewnej szanowanej uczelni oraz wypocinami dziennikarza pewnej nieszanowanej gazety wybiórczej postanowiłem poruszyć problem dostępu do materiałów.
Domyślną wręcz opcją użytkowników forum freha.pl i członków bractw rymcerskich jest twierdzenie: nie ma źródeł. Drugą domyślnie zaznaczoną opcją w ustawieniach tychże jest twierdzenie, że jeśli źródła są, to daleko, dla wybranych i oni na pewno ich nie zobaczą. Trzecim elementem jest twierdzenie, że lokalna biblioteka nie ma nic ciekawego.
A więc wchodzimy w ustawienia i zaczynamy w nich grzebać. Miało nie być tutoriali, ale dziś jeden popełnię: jak zdobyć potrzebne informacje.
Zacząć należy od sprawy podstawowej i niestety w środowisku młodych, ambitnych, zapuszczonych estetycznie i grających w skyryma członków bractw sprawy wyjątkowo trudnej. Należy umieć czytać, a co więcej czytać ze zrozumieniem! Książki nie gryzą. Są miłe, mają delikatne kartki, puszyste grzbiety i słodko łypiące literki. Nie trzeba się ich bać. Odpowiednio traktowana książka pozwoli naprawdę na wiele.
Gdy już poznało się tajemnicę liter należy zdobyć artykuły. Magicznymi miejscami z książkami są księgarnie i biblioteki. Chcesz się bawić w tą zwyrodniałą zabawę, więc licz się z kosztami. Zakup kilkunastu pozycji nie powinien być problemem. A jeśli nie masz chwilowo środków wymiany,zwanych pienięsmi skorzystaj z biblioteki. I tu poruszamy kwestię ich zaopatrzenia. Zastanawiam się, gdzie chadzają te tabuny bractwowych malkontentów skoro twierdzą, że nie ma książek. Domyślam się, że do bibliotek osiedlowych. A czy któryś wpadł na to, że praktycznie każde muzeum regionalne ma swoją bibliotekę? Że praktycznie każde miejskie, regionalne muzeum ma dział historii a najczęściej i archeologii/archeologa? Dla przykładu w moich rodzinnych stronach jest kilkanaście muzeów regionalnych i miejskich. Spośród nich muzea w Będzinie, Bielsku, Bytomiu, Cieszynie, Częstochowie, Dąbrowie G., Gliwicach, Katowicach, Sosnowcu i w Wodzisławiu mają działy archeologiczne. Pozostałe, czyli w Rudzie Śl, Rybniku, Świętochłowicach, Tarnowskich Górach, Tychach i w Zabrzu mają tylko działy historii. Wszystkie mają również biblioteki. Biblioteki te, o zgrozo, są normalnie dostępne. Idzie człowieczek i mówi czego mu trzeba. Najlepiej by znał tytuły, ale bibliotekarz też człowiek* i może pomóc.
Skąd wziąć takie tytuły? A w prosty sposób. Szukając w literaturze. Przyjęło się w nauce, że robi się przypisy do pozycji, z których autor czerpał wiedzę. Więc biorąc do łapek pozycję np. Historia Wiercigrochów szukasz tam dalszej literatury. Proste?
Kolejną sprawą jest dogmat o zamknięciu środowiska i wiedzy dla wybranych i namaszczonych. Otóż po pierwsze powszechny dostęp do magazynów pełnych tysięcy skorup wielkości paznokcia jest umiarkowanie potrzebny i pożyteczny. Jedyne, co można na tym zyskać, to bałagan w magazynie i pokradzione skorupki. Zajmującym się zabawą w damy i rycerzy wystarczy to, co się publikuje. Ale jeśli przeskoczy jakiś pułap i zachce się komuś mieć coś oryginalnego, to wystarczy iść kulturalnie do muzeum i poprosić. Tylko nie w glanach z mieczem na plecach. Odrobina profesjonalizmu.
Podsumowując, chcesz się bawić w rekonstrukcję rusz pośladki, przeczytaj książkę i zrób to porządnie, a nie biadol nad uchem, że nie ma, nie da się, że drogo, że prześcieradło też dobre, a nauczyciel historii mówił o 60kilowych mieczach.
*pozdrowienia dla pani Sowy.
Domyślną wręcz opcją użytkowników forum freha.pl i członków bractw rymcerskich jest twierdzenie: nie ma źródeł. Drugą domyślnie zaznaczoną opcją w ustawieniach tychże jest twierdzenie, że jeśli źródła są, to daleko, dla wybranych i oni na pewno ich nie zobaczą. Trzecim elementem jest twierdzenie, że lokalna biblioteka nie ma nic ciekawego.
A więc wchodzimy w ustawienia i zaczynamy w nich grzebać. Miało nie być tutoriali, ale dziś jeden popełnię: jak zdobyć potrzebne informacje.
Zacząć należy od sprawy podstawowej i niestety w środowisku młodych, ambitnych, zapuszczonych estetycznie i grających w skyryma członków bractw sprawy wyjątkowo trudnej. Należy umieć czytać, a co więcej czytać ze zrozumieniem! Książki nie gryzą. Są miłe, mają delikatne kartki, puszyste grzbiety i słodko łypiące literki. Nie trzeba się ich bać. Odpowiednio traktowana książka pozwoli naprawdę na wiele.
Gdy już poznało się tajemnicę liter należy zdobyć artykuły. Magicznymi miejscami z książkami są księgarnie i biblioteki. Chcesz się bawić w tą zwyrodniałą zabawę, więc licz się z kosztami. Zakup kilkunastu pozycji nie powinien być problemem. A jeśli nie masz chwilowo środków wymiany,zwanych pienięsmi skorzystaj z biblioteki. I tu poruszamy kwestię ich zaopatrzenia. Zastanawiam się, gdzie chadzają te tabuny bractwowych malkontentów skoro twierdzą, że nie ma książek. Domyślam się, że do bibliotek osiedlowych. A czy któryś wpadł na to, że praktycznie każde muzeum regionalne ma swoją bibliotekę? Że praktycznie każde miejskie, regionalne muzeum ma dział historii a najczęściej i archeologii/archeologa? Dla przykładu w moich rodzinnych stronach jest kilkanaście muzeów regionalnych i miejskich. Spośród nich muzea w Będzinie, Bielsku, Bytomiu, Cieszynie, Częstochowie, Dąbrowie G., Gliwicach, Katowicach, Sosnowcu i w Wodzisławiu mają działy archeologiczne. Pozostałe, czyli w Rudzie Śl, Rybniku, Świętochłowicach, Tarnowskich Górach, Tychach i w Zabrzu mają tylko działy historii. Wszystkie mają również biblioteki. Biblioteki te, o zgrozo, są normalnie dostępne. Idzie człowieczek i mówi czego mu trzeba. Najlepiej by znał tytuły, ale bibliotekarz też człowiek* i może pomóc.
Skąd wziąć takie tytuły? A w prosty sposób. Szukając w literaturze. Przyjęło się w nauce, że robi się przypisy do pozycji, z których autor czerpał wiedzę. Więc biorąc do łapek pozycję np. Historia Wiercigrochów szukasz tam dalszej literatury. Proste?
Kolejną sprawą jest dogmat o zamknięciu środowiska i wiedzy dla wybranych i namaszczonych. Otóż po pierwsze powszechny dostęp do magazynów pełnych tysięcy skorup wielkości paznokcia jest umiarkowanie potrzebny i pożyteczny. Jedyne, co można na tym zyskać, to bałagan w magazynie i pokradzione skorupki. Zajmującym się zabawą w damy i rycerzy wystarczy to, co się publikuje. Ale jeśli przeskoczy jakiś pułap i zachce się komuś mieć coś oryginalnego, to wystarczy iść kulturalnie do muzeum i poprosić. Tylko nie w glanach z mieczem na plecach. Odrobina profesjonalizmu.
Podsumowując, chcesz się bawić w rekonstrukcję rusz pośladki, przeczytaj książkę i zrób to porządnie, a nie biadol nad uchem, że nie ma, nie da się, że drogo, że prześcieradło też dobre, a nauczyciel historii mówił o 60kilowych mieczach.
*pozdrowienia dla pani Sowy.
czwartek, 6 września 2012
Sezon 2012
Pierwszy post merytoryczny. Pewnie będzie przydługi i nudny, ale może coś z niego wyniknie.
Sezon 2012 był dla mnie sezonem przełomowym. Powodów było kilka. Najważniejszym chyba fakt, że od zimy tego roku nie jeżdżę tylko z Konradem Ch. ale również z moją żoną. Logistyka dwuosobowa jest jednak bardziej skomplikowana niż samojeden, ale chociaż mam kogoś do pomocy w noszeniu bagaży :)
Imprez w pełnym tego słowa znaczeniu odwiedziliśmy cztery. Do tego dochodzi czerwcowa wyprawa (listopadową pominę, a następną opiszę jak już nastąpi). Postaram się je pokrótce podsumować.
Grodziec, luty 2012
Tu zapewne będę nieobiektywny, gdyż imprezę tę organizuje moja RPK. Jest to kameralny zlot na zamku Grodziec na Dolnym Śląsku. Zamek jest jednym z najbardziej klimatycznych obiektów w kraju, do tego położonym w "niesamowitych okolicznościach przyrody". By było jeszcze lepiej już trzeci rok z rzędu dopisała pogoda, a więc było śnieżnie i zimno, że śpiki zamarzały.
Poziom imprezy był niezmiennie wysoki. Jedynym zgrzytem są współczesne elementy wyposażenia zamku, których nijak nie można usunąć.
Sama zabawa warta polecenia. Odpowiednia mieszanka odmrażania marchewki, manewrów, musztry i gier wojennych przyprawiona nocnym obżarstwem i doborowym międzynarodowym towarzystwem.
Bitwa Narodów, maj 2012
Impreza w 100% komercyjna i sportowa... niby nie moja piaskownica ale bawiłem się jak rzadko. Po pierwsze zjechało się sporo starych znajomych. Po drugie, jak nie przepadam za sportem, to emocje wzięły górę. Kawał rewelacyjnego widowiska. Pełen szacunek dla przygotowania chłopaków.
I tu należą się, pierwszy raz w moim wydaniu, miłe słowa dla obywateli USA. Jak liczyłem, że z ich zbroi zrobią puszki na mielonkę, to naprawdę podziwiam ich hart ducha, umiejętność zabawy z halabardą w plecach i wieczny optymizm.
BN to miła odskocznia, spokojny, relaksujący weekend. Warto było.
Wyprawa, czerwiec 2012
To muszę się pochwalić. Takiego kawalerskiego to chyba w filmach trzeba szukać. Prawie tydzień zabawy, w tym dwudniowa, wyczerpująca wyprawa po Jurze: od Olsztyna po Morsko. Razem około 70km, z czego większość drugiego dnia. Skończyło się największymi pęcherzami jakie widziałem, ale zabawa była super.
A więc pokłony i podziękowania dla Bartka i Konrada:)
Świecino, sierpień 2012
Zgrzyt sezonu. Niegdyś inscenizacja była naprawdę fajną imprezą. Siedziało się prawie tydzień, coś tam budowało, coś tam opieprzało, coś zjadło, coś wypiło. Wszystko w przyjemnej atmosferze, z ludźmi o różnym poziomie ale jednak nie przekraczających jakiś granic "mrokoka". W tym roku bańka pękła. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem na żywo buty z owijką! Widziałem kozaków, widziałem wręcz odblaskowo zielony len. Widziałem dzieci z podstawówki z mieczami na inscenizacji. Miałem okazję przekonać się na własnym karku dlaczego bicie w potylicę jest zakazane nawet na buhurcie. Dowiedziałem się, że kolczugi ocynkowane są ok gdy są pożyczone. A, i że trzeba dziękować uczestnikom, gdy do bitwy wyjdą w zegarku a nie w kapeluszu kowbojskim, w którym na co dzień chodzą*. A wszystko to pomimo hucznych zapowiedzi i deklaracji rozwoju i zaciskania pośladków.
Ot wspaniały festiwal waty cukrowej, ryceriady i baloników.
Pogranicze 1474
Nowa impreza w kalendarzu. Koledzy z Lublina zorganizowali na ogromnym obszarze pod samą granicą Ukrainy (blisko Kalwarii Pacławskiej) świetną imprezę terenową. Scenariusz prosty: obóz kontra lotna ekipa. Całodobowe podchody, ataki, zasadzki i ucieczki. Niesamowity klimat miejsca, podarte o krzaki ubrania, przemoczone w strumieniach buty, siniaki od kamieni i wrogich włóczni.
Mam ogromną nadzieję, że za rok Chorągiew Ziemi Lubelskiej również zorganizuje Pogranicze. Mam też nadzieję, że żaden "poważny i dorosły" człowiek nie wpadnie na pomysł by zrobić pułapki ze staczających się ze wzgórza pni bukowych i schowa koszule fantasy do namiotu.
Jaki był ten sezon? W ogólnym rozrachunku ciekawy i pouczający. Można było odpocząć, można było się oczyścić i powiedzieć głośno, że to szambo nie perfumeria. Żałuję wyjazdu na Świecino, żałuję, że nie pojechaliśmy tydzień później na Malešov. No nic, sezon 2012 nas wiele nauczył :)
Na początek
Witam serdecznie na nowo powstałym blogu poświęconym szeroko rozumianej rekonstrukcji.
Ktokolwiek mnie zna, wie, że nie będzie można tu liczyć na proste poradniki, tutoriale "jak uszyć pierwszą koszulę z babcinego prześcieradła".
Będzie na poważnie, z ciekawymi materiałami, w oparciu o badania i literaturę. Będzie też chamsko, prostacko i do bólu szczerze.
Życzę miłej lektury.
Arek 'Borg' Przybyłok
Ktokolwiek mnie zna, wie, że nie będzie można tu liczyć na proste poradniki, tutoriale "jak uszyć pierwszą koszulę z babcinego prześcieradła".
Będzie na poważnie, z ciekawymi materiałami, w oparciu o badania i literaturę. Będzie też chamsko, prostacko i do bólu szczerze.
Życzę miłej lektury.
Arek 'Borg' Przybyłok