Zauważam ostatnio pewne niepokojące zjawisko.
W sumie pierwszy raz zauważyłem je na Bitwie Narodów w zeszłym roku i od tego czasu zdążyło się rozplenić po rekonstrukcyjnym internecie. Mowa mianowicie o skórzanych,
zdobionych torebkach do pasa.
Dlaczego zjawisko to jest niepokojące? A już tłumaczę.
Nie mam oczywiście żadnych pretensji do torebek w stylu tej:
http://craftsmen-of-taurica.blogspot.com/2013/03/purse-with-harpies.html
Bo i oryginał i kopia są ehhh cudo i w ogóle :)
Oczywiście miałbym wątpliwości gdyby nosił ją jakiś obdartus (pozdrowienia dla Konrada) sadzający swoje 4litery na kostce słomy. Ale nie o to chodzi.
Chodzi o zdobione puncami (w formie róż, kwiatuszków, kreseczek) torby w straganiarskich kolorach. Nie chcę podsyłać linków, bo mnie zjedzą autorzy, ale może się doszukacie. Nie dość, że zwykle mają rozmiary brzucha amerykańskiego zjadacza macdonalda, nie dość, że zdobione są w dziwny i chyba wymyślny sposób, to jeszcze te potworne kolory i ich kombinacje :/
Zaczyna nam w rekonstrukcji późnego średniowiecza kiełkować syndrom wikinga choinki. Już myślałem, że w zaniku są giezła i gacie haftowane, że naszywanie na dublet herbu jest już passé... A tu taki wał.
Oczywiście mogę się mylić i jeśli ktoś ma źródła, to chętnie się pokajam :)
Wpis sponsoruje kawa i zespół TriORE.
ps
Po drodze naszło mnie i jak znajdę więcej czasu postaram się napisać coś o korelacjach poziom społeczny- rzeczy noszone :)