Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2013. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2013. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Sezon 2013

No to sezon 2013 się definitywnie kończy. Sezon dla załogi Diebgasse przełomowy. Z tego powodu chcielibyśmy podsumować nasze osiągnięcia, porażki i imprezy na jakich wylądowaliśmy.

Zaczniemy od imprez.

Wyprawa po Jurze, styczeń 2013

Dwuosobowy spacerek po Jurze z Konradem. Przez cały czas trzymał lekki mróz i zalegała nieduża ilość śniegu, dzięki czemu mieliśmy chyba najprzyjemniejsze warunki do wędrowania jakie można wymyślić. Problem pojawił się tylko raz, gdy wieczorem upatrzona jaskinia okazała się zbyt wilgotna na nocleg. Dotychczas nie próbowaliśmy marszu po zmroku, ale się udało. Kilka godzin później znaleźliśmy wymarzone miejsce do spania.

Grodziec, luty 2013

Pierwszy raz od dawna Grodziec nie był Mroźcem i pogoda nie dopisała. Było ciepło i bez śniegu. Ale zabawa i tak była niesamowita. Ogromy udział w stworzeniu klimatu miało towarzystwo z Ukrainy i Rosji. Kwiat wschodniej rekonstrukcji, alkoholizacji i głupich pomysłów zawitał w nasze skromne progi. Nie będę się nawet starał opisać słowami co się działo. 

L`Ultima Frontiera. Taurica 1461-1490, maj 2013

Najlepsza impreza w naszym życiu. Kilkadziesiąt szalonych godzin w drodze, kilka dni wyśmienitej zabawy z ponad 150 rekonstruktorami z Rosji, Ukrainy, Mołdawii i Polski. Manewry, gry, warsztaty, dyskusje pod gołym niebem, wyśmienita kuchnia. Do tego tamtejsze okoliczności przyrody.

Międzynarodowy Konny Turniej Rycerski Króla Jana III Sobieskiego, maj 2013

Nieduża i komercyjna imprezka w Gniewie. Miłe towarzystwo, gonitwy na tępe i zabawy z lubelskim foglerzem pozwoliły zapomnieć o koncercie discopolo i ciągłym deszczu. Fajnie było pojechać, pomagać zawodnikom i machać chorągwiami. 

Nawał pracy i koszty związane z wyjazdem na Krym nie pozwoliły nam na większą liczbę imprez. Ale i tak nie próżnowaliśmy. W tym roku spod naszych rąk wyszło sporo ładnych rzeczy.
Po pierwsze kilka talii kart. Po drugie kilka tarcz od prostych pod turnieje po śliczne rekonstrukcje. Po trzecie jedwabna chorągiew dla kolegów z Zastępu Zbrojnego Ziemi Poznańskiej. No i trochę ciekawych ubrań, zwłaszcza robka podbita w całości króliczym futrem i żółta kiecka z plisowanymi panelami :3

Diebgasse bardzo się zmieniło przez ten rok. Po pierwsze doszedł nowy członek ekipy w postaci adoptowanego przez nas szczurka o imieniu Mr. Gryle. Po drugie zacząłem treningi z ekipą Łódzkiej Akademii Fechtunku. Bardzo sobie tę aktywność chwalę i jestem pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu koleżanek i kolegów z drużyny. Myślę, że w tym kierunku pójdzie ogromna część naszego wysiłku... w sumie dosłownie wysiłku, bo biceps sam się nie zrobi. 

Jednocześnie cała załoga Die Diebgasse chciałaby złożyć naszym czytelnikom najcieplejsze życzenia na Nowy Rok. By kolejny sezon był owocny w imprezy, interesujące nowe odkrycia i źródła, by wprowadzono stałą promocję na tkaniny wełniane i lniane -50%.


sobota, 14 grudnia 2013

Do poczytania: Folia archaeologica 29

Pojawił się w sprzedaży nowy tom Acta Universitatis Lodziensis: Folia archaeologica.
Tom zawiera artykuły z III Spotkania Bronioznawczego „Ars et Arma”, Łódź 2-3.12.2011. 
Prace z poprzednich konferencji wydano jako osobne tomy, tym razem poszło do druku w uznanym czasopiśmie.

Serdecznie polecam z dwóch powodów. Pierwszy - obiektywny: bo jest tam dużo fajnych rzeczy do poczytania. Drugi - subiektywny: bo jest tam mój artykuł o pawężnikach i fajny artykuł Radka Zdaniewicza o kaflach ze stanowiska, w badaniach którego miałem okazję brać udział. 

Strona wydawnictwa i tam też spis treści:
https://wydawnictwo.uni.lodz.pl/index.php#/book:show,5218,folia_archaeologica_29


poniedziałek, 22 lipca 2013

Rekonstrukcje gwałtów

W zeszły weekend w miejscowości Radymno (skądinąd ważnej archeologicznie) miała miejsce inscenizacja... rzezi UPA na Polakach.
Ja rozumiem i nie mam nic przeciwko staniu na warcie przy Grobie Chrystusa w Wielką Sobotę, udziale w apelu poległych, inscenizacji walk o Wolę albo i inscenizacji strajków w Stoczni. Ale no żesz **** są jakieś granice. Co dalej? Rozładunek wagonów z Żydami? GRH Sonerkommando czy gwałcicieli z Krasnej Armii?
Rekonstrukcja ma publikę uczyć a nie ogłupiać w imię zaślepienia i animozji nadgranicznych. Powiedzieć: tak Ci ludzie byli źli i nazwać coś ludobójstwem to jedno. Ale pokazywać na oczach dzieci, a może i świadków tych wydarzeń, jak się pali wioskę, jak rozbija niemowlę o próg drzwi?
Litości. Ciekawe czy to organizowała jakaś grupa rekonstrukcyjna czy bojówki ONRu?
Nie popieram i uważam, że organizator kala i tak złe imię ruchu rekonstrukcyjnego.
A może czas podać rękę ludziom, którzy mieli "pecha" urodzić się po drugiej stronie?

____________

Members of the Die Diebgasse Project want to say that, in their opinion, the staging of Wołyń Massacre incident is the worst and the most stupid idea to think up. We condemn this initiative and feel ashamed of doing such things in our country.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Diebgasse at work: szpiegostwo

Witajcie
Ostatnio jedno zdjęcie z mojej pracy zdobyło jakieś tam zainteresowanie. Stąd uznaliśmy z Martą, że może warto pokazać naszą ludzką twarz, nasze metody pracy i podrzucić kilka sweetfoci z naszej roboty. A przy okazji może przybliżyć czytelnikowi skąd bierzemy źródła, jak można zdobyć pewną wiedzę... Może dzięki temu choć jedna osoba skończy marudzić: nie ma, niedostępne, nie było :)

Na pierwszy ogień pójdzie szpiegostwo historyczne, czyli Borgi w muzeach, kościołach i tam gdzie ich być nie powinno.


Podstawowym źródłem informacji dla nas są książki, czasopisma naukowe i może również internety. Jednak nie zawsze (wróć zazwyczaj) zdjęcia w książkach są mało szczegółowe. Do tego autor mógł skupić się na innym niż my szczególe itd... Stąd staramy się obejrzeć możliwie wiele na żywo. Jest to dla nas tak samo ważne w przypadku zabytków materialnych jak i ikonografii.

Jeśli gdzieś jedziemy staramy się mieć listę obiektów do obejrzenia. W dobie internetu i z kilkoma regałami fachowej literatury nie jest to trudne. Na miejscu zaś nie rozstajemy się z aparatem.

Zdjęć powstaje zwykle kilkaset (kilka GB). Każdy obraz czy zabytek zostaje obcykany z każdej możliwej strony. Zwracamy szczególną uwagę na elementy hmm marginalne. Przykładowo patrząc na jakiś niderlandzki landszaft z XVII wieku oczywiście podziwiamy kunszt i artyzm, ale również szukamy na dalszych planach jakiś smaczków, choćby kolesia z kosą... a nuż będę potrzebował XVII wiecznej kosy. Podobnie z kulturą materialną. Obok całości, liczą się detale: nity, paski, rysy i niedociągnięcia.


Zauważyłem, że modnym jest mówić czym się robiło zdjęcia, na jakich przesłonach i z jakimi filtrami... No dobra. Kiedyś używaliśmy Olimpusa E510, całkiem zgrabnej lustrzanki. Z czasem jednak zaczęła mi przeszkadzać. Po pierwsze miała słaby obiektyw, bardzo ciemny obiektyw. Po drugie lustrzanki są duże i mało wygodne w noszeniu. Po trzecie słabo radziła sobie z brązami (ale o tym kiedy indziej).
Stąd od pewnego czasu używamy malutkiego Samsunga EX2F. Zaletami jest rozmiar, bardzo jasny obiektyw (f 1.4) i obrotowy wyświetlacz.

Oprócz aparatu staramy się nosić w kieszeni z sobą jakąś miarkę, która pozwala choć w przybliżeniu umieścić na zdjęciu skalę. Często używam też statywów: typowego dużego trójnoga i malutkiego z dodatkowym imadełkiem.



Reszta to tak naprawdę kwestia otwartych oczu, spostrzegawczości i łutu szczęścia. Choć w sumie nie kryję, że czasem przydaje się to gdzie pracuję... ot czasem przepuszczą za barierki :)



Przy jakiejś następnej okazji opiszę naszą pracę od strony czystej archeologii. Będzie o kopaniu, dokumentacji i wchodzeniu do mitycznych magazynów.

sobota, 6 lipca 2013

Inscenizacja bitwy o Twierdzę Wisłoujście 2013

Rzadko mi się zdarza być publicznością na imprezie historycznej. Zwykle wszelkie festyny i inne podobne wydarzenia omijam łukiem, no chyba, że w celach towarzyskich*.
Tym razem było inaczej. Natrafiłem na informację o inscenizacji bitwy z czasów napoleońskich obok gdańskiej twierdzy Wisłoujście. A że akurat przebywam w pięknym Gdańsku, to poszedłem popatrzeć:)

Nie wytrzymałem całej imprezy, więc niestety nie powiem, czy panowie w ciuszkach jak ołowiane żołnierzyki wyglądali fajnie, czy mieli plastikowe guziki. Ani się na tym nie znam, ani przyznaję do obozu nie poszedłem.
A nie poszedłem bo mnie siem nie podobało. Plakaty obwieszczały, że w walce wezmą udział dwa okręty, 40 armat, ponad 100 ludzi. Ilu było ludzi albo armat nie wiem... ilość huku nie sugerowała takiej mocy artylerii, ale nie wiem, mogę się mylić.

Za to stateczki mnie delikatnie mówiąc zawiodły. Mam odrobinę zdrowego rozsądku i nie spodziewałem się pełnych rekonstrukcji galeonów. Spodziewałem się czegoś jak gdyński Dragon, który wygląda efektownie. I jeden był niezły. Jako drugi organizatorzy (Muzeum Historyczne Miasta Gdańsk) zaserwowało nam wycieczkowiec obity deskami. Chyba ten sam, które zwykle stoi przy Długim Pobrzeżu na Motławie. Co więcej, obok załogi na pokładzie latali jacyś turyści czy inni współcześni cywile. I to nie była obsługa stateczku, tylko jakieś podstarzałe paniusie z aparatami.

Druga sprawa to idioci w łódkach wokół. W pewnym momencie przepływ został zamknięty przez policję. I super. Z czego stado baranów na skuterach wodnych miało to gdzieś. Podobnie grupa dresów na niewielkim jachciku, co chwilę wyganiana przez motorówkę służb. I na koniec WOPR. Ci to się prawie między statki pchali, bo wylegujący się na owej motorówce grubasek chciał focię strzelić :/

Trzeci zgrzyt to narrator (historyk). Raz, że przynudzał. Dwa sztarsburgerował. Trzy jak się robi coś od czapy, to się nie zwraca na to uwagi publiczności! Muzyka mi się podobała. Jakieś tam Zimmerki chyba leciały i sporo innych raczej nieznanych kompozycji. Zgrabnie dobrane. A tu nagle narrator przeprasza, że ten walc to dopiero 3 lata po bitwie powstał, a tamten to w ogóle współczesny. 
Stateczki zasuwały na śrubach. Ok, rozumiem postawienie żagli mogłoby być niebezpieczne. Ale cholera niech nie pływają do tyłu i niech narrator nie przeprasza, że to robią. Tak każdy to zauważył, a gdyby siedział cicho, może by przeszło bez echa. W sumie to przepraszał za coś co chwilę... za komin na horyzoncie, za brak kul w armatach (a petardy w wodzie i tak robiły efekty specjalne).

Sama inscenizacja trwała może 45minut. Trochę to było przydługie. Sporo strzelania, ale miałem wielką ochotę na porządne salwy, wystrzał z 50 muszkietów, z 20 armatek, a nie pyk przerwa pyk przerwa, pyk...Zawsze miałem inne mniemanie o ówczesnej taktyce. 

Zawaliła organizacja. Szkoda, bo miejsce jest rewelacyjne, a bitwy napoleońskie epickie. Przez tłumy gawiedzi odechciało mi się iść zobaczyć obóz. A może to był mocny punkt? 
Jeśli czyta to jakiś napoleończyk, może da radę polecić ciekawsze inscenizacje do zobaczenia sobie?




*tak, są jeszcze tacy, którzy chociaż udają, że cieszą się na mój widok...

piątek, 17 maja 2013

Funeralia Lednickie 2013

Zastanawiam się jak mogłem być tak głupi!
Przez tyle lat słyszałem o cyklicznej konferencji jaką są Lednickie Funeralia i nigdy tam nie pojechałem. Aż do tego roku.
16. edycja Funeraliów poświęcona była rozpoznawaniu statusu społecznego trupka z grobu. Od króla i biskupa po chłopa i biedka. Intelektualna uczta poprzetykana ucztą pączkową i wiejskokuchenną.
Były to dwa naprawdę przyjemne dni, w pięknych okolicznościach przyrody i z miłym towarzystwem.
No cóż. Trzeba będzie za rok znowu się wybrać.

A i link do ichniej strony:
http://www.lednicamuzeum.pl/kalendarz,funeralia-lednickie-1.html

niedziela, 12 maja 2013

L`Ultima Frontiera. Taurica 1461-1490

Czas pomiędzy ostatnim postem, a w sumie dniem wczorajszym spędziłem w drodze i na najlepszej imprezie jaką pamiętam. Pojęcie rekonstrukcji zostało odwrócone dla mnie o 180 stopni (a pewnie dla części w tym kraju i o 360). Piękno, klimat, świeżość. Proszę Państwa oto L`Ultima Frontiera!

Impreza miała miejsce na Krymie niedaleko Eski-Kermen, w przepięknej dolinie pomiędzy pionowymi skałami wapiennymi, w których to kryły się jaskinie oraz wykute schodki i domki. Miejsce na imprezę wybrane zostało doskonale. Z jednej strony rozwidlona dolina ograniczała do minimum (może raz na kilka dni) zabłąkanych turystów. Z drugiej drzewa oraz skały rzucały bezcenny cień w trakcie (zawsze) słonecznych dni. Miejsca było dość, by pomieścić obóz na ponad 170 osób. Co więcej, pomiędzy skalistymi granicami doliny znajdowały się płaskie przestrzenie idealne do manewrów i starć halabardników, pikinierów, strzelców.





Żeby zachwytów było więcej, warto wspomnieć, że jakieś 15 minut piechotą od obozu znajduje się krasowe jezioro z cudowną wodą... a chyba nie muszę mówić, jaką przyjemnością jest wskoczyć do chłodnej wody w upalny dzień :)

Była to impreza tygodniowa. I przez cały ten okres nie znalazł się nawet jeden moment bym się nudził. Standardowym zajęciem dla dziewczyn były oczywiście wszelkie prace kuchenne (przypominam, trzeba było wyżywić 170 osób, a kuchnia była wspólna), a dla facetów sprawy obozowe i wojskowe. Stąd codziennie rozlegały się komendy w trakcie treningów strzelców, przemarszów kolumn halabardników i włoskich pikinierów oraz szczęk długich mieczy w szkółce miecza. Oczywiście były również manewry i potyczki.



Walce chciałbym poświęcić cały akapit. Jechałem z delikatnym pietrem. Raz, że koleżeństwo ze wschodu ma swoją renomę i otoczkę. Dwa, w domu został arming dublet i ręce płytowe. Trzy, w starciach broni drzewcowej miało brać udział sto kilkadziesiąt osób. Na miejscu moje obawy zostały w pełni zmiażdżone przez profesjonalizm koleżeństwa. Oni wiedzą, co robić z bronią. Po każdym starciu pojawiały się kolejne siniaki, ale w żadnym z nich nie doszło do sytuacji niebezpiecznej. Walka była ostra, nikt nie markuje uderzeń, ale uderza celnie w określone pole! Jedynie w pełni zakuci w zbroje walczący zbierali cięższe cięgi.
Dlatego z tego miejsca chylę czoła przed profesjonalizmem i przygotowaniem tych ludzi.







Dobra, ale nie samą walką się tam zajmowaliśmy. Najlepszym pomysłem, jaki zrealizowano w trakcie imprezy, była seria warsztatów. Na imprezę zjechało się wielu rzemieślników, albo po prostu ludzi o konkretnych profesjach. I każdego dnia kilka z tych osób prowadziło warsztaty. Od kuchennych, przez dyskusje o średniowiecznej uczuciowości, po odlewnictwo cyny i malarstwo w Dürerowskim stylu. Z naszej strony Marta robiła warsztaty z średniowiecznego piękna i kosmetyków naturalnych, Konrad z kaligrafii, a ja z klejenia tarcz.




Niezwykłym przeżyciem była również mediewalna wycieczka do samego Eski-Kermen, wczesnośredniowiecznego miasta-twierdzy wykutego w litej skale. Nie dość, że zapierające dech w piersiach miejsce, to jeszcze w klimacie schyłku XV wieku, jeśli chodzi o ubrania "turystów". No i cała wycieczka w obstawie zbrojnych, chroniących kondukt przed ewentualnym zagrożeniem.



By mieć dość siły na to wszystko organizatorzy przygotowali górę przepysznego jedzenia, lokalnego słodkiego wina i lekkiego piwa.... A wieczorami przy jedzonku przygrywały dwie kapele muzyków.

Gdyby tylko droga w jedną stronę nie zajmowała 10 godzin w PKSie, 2 godzin w marszrutkach i 26 w pociągu...

Część zdjęć pochodzi z oficjalnego profilu imprezy L`Ultima Frontiera z portalu vk.com

poniedziałek, 1 października 2012

Grodziec 2013


Hiems insueta tempore insolito Wratislaviae Frigiore immenso et sine exemplo Wratislaviensem provinciam in fine Septembris mensis premente sexta deinde Octobris die tanta nivium congeries descendit, Sudeti sitis insolitum celi regorem augentibus, ut omnem regionem spissitudine grossa vestiret et pro autumpno gelidam hiemem induceret.
Rota Pana Kacpra ma przyjemność zaprosić na kolejny międzynarodowy popis rot zaciężnych na zamku Grodziec. Jest to kameralna impreza dla grup i osób odtwarzających 2 połowę XV wieku.
Jak co roku przewidujemy popis roty, manewry piechoty oraz rozbudowane gry wojenne w niesamowitych okolicznościach przyrody. Jak zwykle stawiamy na wysoki poziom. Stąd prosimy osoby które nie były u nas dotychczas lub były przed kilku laty o przesłanie zgłoszenia na adres:
arkadiuszprzybylok@gmail.com
... wraz z aktualnymi zdjęciami. Do imprezy pozostało wiele czasu. Stąd jeśli zajdzie potrzeba członkowie RPK chętnie pomogą w dopięciu szczegółów na ostatni guzik. Osoby odwiedzające nas regularnie prosimy o potwierdzenie przyjazdu.
Ostrzegamy jednocześnie, że od kilku lat zamek Grodziec nieziemnnie wita nas wyjątkowo chłodno. Gdy w reszcie kraju panowała odwilż tam wciąż zalegał śnieg i trzaskał mróz. Stąd prosimy o zaopatrzenie się w odpowiednio ciepłe ubrania i mocno zakonserwowane buty.
Na zamku istnieje możliwość wynajęcia ocieplanego pomieszczenia na nocleg. Jednak polecamy spać w komnatach historycznych.
Jak co roku zorganizowana będzie wspólna, zrzutkowa kuchnia, przy której do pomocy zobligowani są wszyscy uczestnicy.
________
With a great pleasure, we would like to invite you to the next international troops inspection which will take its place on a Grodziec Castle. It used to be a private event designed for groups and persons who reenact historic times of a second half of 15th century. As in every year, we intend to carry out infantry manoeuvres and war games.
Obviously, main condition is a high level of historic reconstruction. This is why we need to ask all persons who will come for the first time and all those, who have been in Grodziec few years ago, to send an application to the mail:
arkadiuszprzybylok@gmail.com
… with their present photos attached. There still is much time. So, if there is such need, Rota's members will gladly help in any case.
Last few years in Grodziec were extremely cold and snowy. It is improtant for you to provide yourselves with really warm clothes and have well impregnated shoes.
There will be a possibility to rent warmer rooms, however, we recommend historic chambers for the night.
Kitchen will be run in common and equipped with all products bought thanks to our general collection.
Arrive and enjoy with participation in this great historical event!

Więcej informacji/ For more informations