Ja, gdy chodzę biegać w chłodne dni używam takich fajnych czerwonych spodni z dziany 100% bawełny, z takim jasnym paskiem kremowym z boku. Na udzie mam wyhaftowany malutki napis.
I w sumie takie spodnie są WIARYGODNE dla wojownika skandynawskiego z X wieku.
Już tłumaczę.
Birka i inne wielkie faktorie miały kontakt z Lewantem. A tam jak powszechnie wiadomo uprawiano bawełnę i robiono z niej ciuszki. No to co za problem sprowadzić kilka transportów bawełnianej przędzy, wymieniając choćby na foczy tłuszcz.. Na miejscu zaś stare szwedzkie babulki znały technikę ściegu igłowego czy szydełkowania, a więc umiały robić dzianiny. Co więcej jak wiemy ze źródeł i historycznych, i etnograficznych na czerwono można zafarbować choćby marzanną. Pasek z boku wszyje się z krajki niebarwionej. Krój spodni zaś jest z grubsza podobny do tych z Skjoldehamn. O hafcie na udzie rozpisywać się nie będę, bo przecież techniki haftowania są powszechnie znane.
To co mogę przyjechać na Wolin w moim dresie do biegania?
Dres mnie przekonuje. Ja z kolei mam teorię, że w średniowieczu szeroko stosowano hełmy drewniane, o konstrukcji klepkowej. Taki hełm, oklejony płótnem i skórą jak tarcza i z umbem na szczycie, daje całkiem dobrą ochronę za małe pieniądze. I na pewno był do zrobienia. No udowodnij, że takich nie było :D Zaczynam też pracę nad rekonstrukcją zbroi ziemno-drewnianej, dwa worki z ziemią na szelkach już mam, tylko nie wiem jeszcze, jak do tego umocować palisadę...
OdpowiedzUsuńWolę hełmy wiklinowe.
OdpowiedzUsuńA nawiasem starzeję się. Zamiast rozpisywać się o dresie mogłem napisać dwa słowa: Czajniczek Russella :)
Ja się cieszę, że się rozpisałeś. Teraz panuje taka moda na skróty, że rzadko można znaleźć przyzwoity kawałek tekstu.
OdpowiedzUsuńhttp://gruby.soup.io/post/341462241/sosnowe-nagolenniki
OdpowiedzUsuńRafał, coś dla Ciebie!