Natchniony bezecnymi głupotami pewnego studenta dziennikarstwa pewnej szanowanej uczelni oraz wypocinami dziennikarza pewnej nieszanowanej gazety wybiórczej postanowiłem poruszyć problem dostępu do materiałów.
Domyślną wręcz opcją użytkowników forum freha.pl i członków bractw rymcerskich jest twierdzenie: nie ma źródeł. Drugą domyślnie zaznaczoną opcją w ustawieniach tychże jest twierdzenie, że jeśli źródła są, to daleko, dla wybranych i oni na pewno ich nie zobaczą. Trzecim elementem jest twierdzenie, że lokalna biblioteka nie ma nic ciekawego.
A więc wchodzimy w ustawienia i zaczynamy w nich grzebać. Miało nie być tutoriali, ale dziś jeden popełnię: jak zdobyć potrzebne informacje.
Zacząć należy od sprawy podstawowej i niestety w środowisku młodych, ambitnych, zapuszczonych estetycznie i grających w skyryma członków bractw sprawy wyjątkowo trudnej. Należy umieć czytać, a co więcej czytać ze zrozumieniem! Książki nie gryzą. Są miłe, mają delikatne kartki, puszyste grzbiety i słodko łypiące literki. Nie trzeba się ich bać. Odpowiednio traktowana książka pozwoli naprawdę na wiele.
Gdy już poznało się tajemnicę liter należy zdobyć artykuły. Magicznymi miejscami z książkami są księgarnie i biblioteki. Chcesz się bawić w tą zwyrodniałą zabawę, więc licz się z kosztami. Zakup kilkunastu pozycji nie powinien być problemem. A jeśli nie masz chwilowo środków wymiany,zwanych pienięsmi skorzystaj z biblioteki. I tu poruszamy kwestię ich zaopatrzenia. Zastanawiam się, gdzie chadzają te tabuny bractwowych malkontentów skoro twierdzą, że nie ma książek. Domyślam się, że do bibliotek osiedlowych. A czy któryś wpadł na to, że praktycznie każde muzeum regionalne ma swoją bibliotekę? Że praktycznie każde miejskie, regionalne muzeum ma dział historii a najczęściej i archeologii/archeologa? Dla przykładu w moich rodzinnych stronach jest kilkanaście muzeów regionalnych i miejskich. Spośród nich muzea w Będzinie, Bielsku, Bytomiu, Cieszynie, Częstochowie, Dąbrowie G., Gliwicach, Katowicach, Sosnowcu i w Wodzisławiu mają działy archeologiczne. Pozostałe, czyli w Rudzie Śl, Rybniku, Świętochłowicach, Tarnowskich Górach, Tychach i w Zabrzu mają tylko działy historii. Wszystkie mają również biblioteki. Biblioteki te, o zgrozo, są normalnie dostępne. Idzie człowieczek i mówi czego mu trzeba. Najlepiej by znał tytuły, ale bibliotekarz też człowiek* i może pomóc.
Skąd wziąć takie tytuły? A w prosty sposób. Szukając w literaturze. Przyjęło się w nauce, że robi się przypisy do pozycji, z których autor czerpał wiedzę. Więc biorąc do łapek pozycję np. Historia Wiercigrochów szukasz tam dalszej literatury. Proste?
Kolejną sprawą jest dogmat o zamknięciu środowiska i wiedzy dla wybranych i namaszczonych. Otóż po pierwsze powszechny dostęp do magazynów pełnych tysięcy skorup wielkości paznokcia jest umiarkowanie potrzebny i pożyteczny. Jedyne, co można na tym zyskać, to bałagan w magazynie i pokradzione skorupki. Zajmującym się zabawą w damy i rycerzy wystarczy to, co się publikuje. Ale jeśli przeskoczy jakiś pułap i zachce się komuś mieć coś oryginalnego, to wystarczy iść kulturalnie do muzeum i poprosić. Tylko nie w glanach z mieczem na plecach. Odrobina profesjonalizmu.
Podsumowując, chcesz się bawić w rekonstrukcję rusz pośladki, przeczytaj książkę i zrób to porządnie, a nie biadol nad uchem, że nie ma, nie da się, że drogo, że prześcieradło też dobre, a nauczyciel historii mówił o 60kilowych mieczach.
*pozdrowienia dla pani Sowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz