czwartek, 6 września 2012

Sezon 2012

Pierwszy post merytoryczny. Pewnie będzie przydługi i nudny, ale może coś z niego wyniknie.
Sezon 2012 był dla mnie sezonem przełomowym. Powodów było kilka. Najważniejszym chyba fakt, że od zimy tego roku nie jeżdżę tylko z Konradem Ch. ale również z moją żoną. Logistyka dwuosobowa jest jednak bardziej skomplikowana niż samojeden, ale chociaż mam kogoś do pomocy w noszeniu bagaży :)

Imprez w pełnym tego słowa znaczeniu odwiedziliśmy cztery. Do tego dochodzi czerwcowa wyprawa (listopadową pominę, a następną opiszę jak już nastąpi). Postaram się je pokrótce podsumować.

Grodziec, luty 2012
Tu zapewne będę nieobiektywny, gdyż imprezę tę organizuje moja RPK. Jest to kameralny zlot na zamku Grodziec na Dolnym Śląsku. Zamek jest jednym z najbardziej klimatycznych obiektów w kraju, do tego położonym w "niesamowitych okolicznościach przyrody". By było jeszcze lepiej już trzeci rok z rzędu dopisała pogoda, a więc było śnieżnie i zimno, że śpiki zamarzały.
Poziom imprezy był niezmiennie wysoki. Jedynym zgrzytem są współczesne elementy wyposażenia zamku, których nijak nie można usunąć. 
Sama zabawa warta polecenia. Odpowiednia mieszanka odmrażania marchewki, manewrów, musztry i gier wojennych przyprawiona nocnym obżarstwem i doborowym międzynarodowym towarzystwem. 



Bitwa Narodów, maj 2012
Impreza w 100% komercyjna i sportowa... niby nie moja piaskownica ale bawiłem się jak rzadko. Po pierwsze zjechało się sporo starych znajomych. Po drugie, jak nie przepadam za sportem, to emocje wzięły górę. Kawał rewelacyjnego widowiska. Pełen szacunek dla przygotowania chłopaków. 
I tu należą się, pierwszy raz w moim wydaniu, miłe słowa dla obywateli USA. Jak liczyłem, że z ich zbroi zrobią puszki na mielonkę, to naprawdę podziwiam ich hart ducha, umiejętność zabawy z halabardą w plecach i wieczny optymizm. 
BN to miła odskocznia, spokojny, relaksujący weekend. Warto było.



Wyprawa, czerwiec 2012
To muszę się pochwalić. Takiego kawalerskiego to chyba w filmach trzeba szukać. Prawie tydzień zabawy, w tym dwudniowa, wyczerpująca wyprawa po Jurze: od Olsztyna po Morsko. Razem około 70km, z czego większość drugiego dnia. Skończyło się największymi pęcherzami jakie widziałem, ale zabawa była super.
A więc pokłony i podziękowania dla Bartka i Konrada:)



Świecino, sierpień 2012
Zgrzyt sezonu. Niegdyś inscenizacja była naprawdę fajną imprezą. Siedziało się prawie tydzień, coś tam budowało, coś tam opieprzało, coś zjadło, coś wypiło. Wszystko w przyjemnej atmosferze, z ludźmi o różnym poziomie ale jednak nie przekraczających jakiś granic "mrokoka". W tym roku bańka pękła. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem na żywo buty z owijką! Widziałem kozaków, widziałem wręcz odblaskowo zielony len. Widziałem dzieci z podstawówki z mieczami na inscenizacji. Miałem okazję przekonać się na własnym karku dlaczego bicie w potylicę jest zakazane nawet na buhurcie. Dowiedziałem się, że kolczugi ocynkowane są ok gdy są pożyczone. A, i że trzeba dziękować uczestnikom, gdy do bitwy wyjdą w zegarku a nie w kapeluszu kowbojskim, w którym na co dzień chodzą*. A wszystko to pomimo hucznych zapowiedzi i deklaracji rozwoju i zaciskania pośladków.
Ot wspaniały festiwal waty cukrowej, ryceriady i baloników.




Pogranicze 1474
Nowa impreza w kalendarzu. Koledzy z Lublina zorganizowali na ogromnym obszarze pod samą granicą Ukrainy (blisko Kalwarii Pacławskiej) świetną imprezę terenową. Scenariusz prosty: obóz kontra lotna ekipa. Całodobowe podchody, ataki, zasadzki i ucieczki. Niesamowity klimat miejsca, podarte o krzaki ubrania, przemoczone w strumieniach buty, siniaki od kamieni i wrogich włóczni.
Mam ogromną nadzieję, że za rok Chorągiew Ziemi Lubelskiej również zorganizuje Pogranicze. Mam też nadzieję, że żaden "poważny i dorosły" człowiek nie wpadnie na pomysł by zrobić pułapki ze staczających się ze wzgórza pni bukowych i schowa koszule fantasy do namiotu.



Jaki był ten sezon? W ogólnym rozrachunku ciekawy i pouczający. Można było odpocząć, można było się oczyścić i powiedzieć głośno, że to szambo nie perfumeria. Żałuję wyjazdu na Świecino, żałuję, że nie pojechaliśmy tydzień później na Malešov. No nic, sezon 2012 nas wiele nauczył :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz