Po raz kolejny, sam już nie wiem, który, byłem na Grodźcu.
W tym momencie jest to chyba sztandarowa impreza z końca XV wieku w tym kraju. Pozostałe są albo słabiutkie, albo się rozwijają, a już na pewno nie mają takiego zamku jak ten. I właśnie ten zamek przyciąga co roku gości z zagranicy. Tym razem mieliśmy przyjemność gościć Rekonstruktorów (wielka litera zamierzona) z Rosji, Ukrainy, Czech i Wielkiej Brytanii.
Zawiodła nas pogoda. Niestety, nie udało się pokazać zasp po kolana i siarczystych mrozów, choć bardzo liczyliśmy, że będą. Zawiódł "kasztelan" zwalając nam na głowy imprezę dla Policji i pseudohistoryczną pseudorekonstrukcyjnę grupę pseudorycerzy.
Ale poza tymi zgrzytami była to najlepsza impreza jaką pamiętam. Dopisało towarzystwo, dopisały zabawy, manewry. Mam nadzieję, że dopisała również kuchnia... tym większą mam nadzieję, że staraliśmy się ją ogarnąć z Martą przy wielkiej pomocy reszty ekipy, zwłaszcza Konrada i Bartka.
W sumie nie wiem co napisać więcej... emocje jeszcze nie opadły :)
Może niech kilka zdjęć zastąpi nudną gadaninę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz