Toczenie ówcześnie niezaprzeczalnie było skomplikowanym i pewnie specjalistycznym działaniem, ale dawało rewelacyjne efekty, w postaci gładkich ścianek zgrabnych naczyń. Można stąd przypuszczać, że toczone naczynia zyskiwały odpowiednio wysokie ceny.
Dla jej zmniejszenia, niektóre miski toczono tylko wewnętrznie. Zachowywało to właściwości toczonego naczynka, jednocześnie zmniejszało czas jaki należało poświęcić na jego wykonanie. A krótszy czas pracy tokarki równał się niezaprzeczalnie niższej cenie.
Jednak patrząc na funkcjonujące w środowisku miski mam wątpliwości. Ogół produkowanych dziś misek drewnianych toczonych jednostronnie wygląda bardziej jak kopuła bunkra, a nie dzieło średniowiecznego rzemieślnika.
Dla przykładu trzy miski ze Stargardu:
Jak widać, pomimo chamskiego ciosania/strugania miski mają naprawdę delikatny profil. Są lekkie i w niczym nie przypominają rycerskich mich zaczepno-obronnych...
Wygląd i waga pancernych misek produkcji rodzimej był powodem, dla którego zdecydowałem się jednak na ceramikę. Niestety, cena wyrobów Robina Wooda jest zaporowa, a niczego nawet zblizonego do misek z rycin archeologów nigdzie indziej nie widziałęm. Za to słyszałem, że się nie da tak cienko toczyć, bo popekają ("a kiedyś to inne drewno było, panie, dziś już takiego nie ma").
OdpowiedzUsuńNapisz jaka grubość ścianek Cię interesuje :) mnie nie pytałeś :P
OdpowiedzUsuńPozdro