piątek, 1 marca 2013

Grunwaldzkie kmiotki

Czytając sobie pewne forum rekonstrukcyjne napotkałem biadolenia młodego człowieka na parcie na udział ciężkozbrojnych pod Grunwaldem. Rekonstruktor ów twierdzi, że jest dyskryminowany przez organizatora inscenizacji pod Grunwaldem, gdyż on (ten rekonstruktor) odtwarza niziny społeczne. Rozwodzi się następnie, jak to niehistorycznie i festyniarsko jest zorganizowane, że lekkozbrojni są pomijani, a organizator chce tylko panów rycerzy.

Przejęty smutnym tonem forumowicza, ujęty jego krzywdą zabrałem się za pomoc. Czas znaleźć grunwaldzkiego kmiotka!
Oczywiście zaczynamy od Jana Długosza, bo był mądry, wielki i pewnie kmiotków wymienia. Wertujemy strony i tu Gończa, tu Nadworna, tu goście z Francji a tam z Anglii, tu Wielki Mistrz, a tam Wielka Chorągiew, tu źli Piastowie śląscy, a tam dobrzy kniazie ruscy. A kmiotków nie ma.

No to dalej bierzemy się za opracowania naukowe. Od Michałka po Nadolskiego. Szukam tych bojowych wideł, cepów, sierpów, kos na sztorc...i nic.
Tak to cholera jest. Zaproś tu na bitwę kmiotów to Ci się po trawie pochowają i jeszcze posprzątają po sobie.

A teraz na poważnie. Ludzie kochani. Jaka piechota? Jakie halabardy? Jacy łucznicy? Już spieszenie panów w zbrojach jest umownym uproszczeniem a zarazem ukłonem w stronę ekonomii. Ale lekkozbrojni i kmiotki ze wsi pod Sieradzem? Jeszcze trochę a następna będzie inscenizacja Bitwy o Anglię z użyciem sztyletów Luftwaffe zamiast Messerschmittów.

8 komentarzy:

  1. Niestety masz racje/ lekkozbrojni moim zdaniem mieliby usankcjonowaną rację bytu, jako pocztowi. Gdyby grunwald wyglądał jak starcia chorągwi złożonych z kopi- rycerza z pocztem 2-3 ludzi( albo więcej..). Ale takiej inicjatywy- moim zdaniem niestety nie ma. I się nie dziwię, skoro oddziela się lekkozbrojnych, preferujących baaardzo symboliczną walkę od puszek. A szkoda, przydałaby się jakakolwiek nowa jakość. Pisze szkoda... bo ktoś to ogląda, ktoś w tym uczestniczy,ktoś daje na to kasę, a w kraju, ludzie kojarzą, że taka impreza jest oparta (?) o wydarzenie historyczne, którego datę zwykle pamiętają ;)
    Mam nadzieje (pewnie złudną), że lekkozbrojni zdają sobie sprawę, ze są kolejnym uproszczeniem, kompromisem na tej inscenizacji. Ja owszem ;) Robert.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako pocztowi może niekoniecznie, chyba raczej jako załoga wozów taborowych, wyszczególniana w dokumentach przedstawiających powinności wojskowe miast.

      Usuń
    2. Pocztowi to dobry pomysł. Ale załoga wozów taborowych bez wozów taborowych chyba jednak nie.
      Znów wracamy do odtwarzania pilotów bez samolotu.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Wozy w domyśle, choć zdaję sobie sprawę, że to nierealne przy imprezie tego kalibru, przy podejściu uczestników, przy zważeniu na problemy z samymi końmi (a wreszcie trochę bezsensowne, bo i tak sprowadzające się do pozostawienia sił "miejskich" w obozie). Uwzględniając samo podejście, warto zauważyć, że niezależnie od sposobu legitymizacji obecności piechoty na G., charakter tej obecności nie ulegnie zmianie.

      Usuń
  2. Wiesz, ja akurat zaczynam przygodę (cholera wie, jak się zakończy) z grunwaldzkim piechociarstwem. No i podejście (hmmm pewnie nie powinienem się wypowiadać za pozostałych..) "mojego" kręgu odtwórców jest takie: skoro nie ma szans na robienie dobrych historycznych "formmacji", róbmy coś z tego okresu, co jest maksymalnie spójne. To znaczy pieszych, PIESZYCH kombatantów. Przy pełnej świadomości, jak to drzewiej było. Bo uważam, że lepiej być dobrze zrobionym patyczkarzem, niż nie dość, że pieszą puszką to co gorsza, fatalnie zrobioną. Albo łucznikiem... jeszcze lepiej...
    Wolałbym robić robić pocztowego, ale nie widzę szans, na powodzneie bo kto przejmie sie moim zdaniem, odtwórcy z dwóletnim stażem :/
    Pozdro, Robert.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nikomu nie zabraniam się bawić. Tylko upraszam by nie dorabiać do tego ideologii. Kolumny halabardników pod Grunwaldem są niewiele bardziej wiarygodne niż kolumny tybetańskich mnichów. Nie było ich i tyle. A przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo. Do tego dochodzi nawał halabard, których podobno nie używano w tym rejonie i tyle.

      Usuń
  3. Spoko Arek, ja z włócznią ;) ale też bardziej dla zobaczenia, jak to wygląda od środka/ bardziej w duszy grają mi pawęże i rusznice :)

    OdpowiedzUsuń